Stronki :)

poniedziałek, 17 marca 2014

Witam ponownie...

Usunęłam kilka notek, ponieważ uznałam, że umieszczanie ich tu było bez sensu. Zresztą nie pasują do mnie już dzisiaj, zmieniłam się bardzo i każdy to zauważył. Nie dodałam tu żadnego sensownego postu od końca wakacji. A tak wiele się wydarzyło, tak wiele się zmieniło. Może Was dziś nie zanudzę jeśli tu napiszę o tym wszystkim? Czuję, że tego potrzebuję, nie za bardzo mam się już komu wygadać. Wykorzystałam swoje ''limity rozmów'' i nikt już nie chce ze mną rozmawiać. Każdy tylko potakuje głową, ''mhm, ok, fajnie.'' A mnie boli, boli mnie ten brak ludzi, boli mnie to jak odchodzą kolejni.

Poczynając od szkoły, pierwsze półrocze pierwszej klasy było pasmem sukcesów. Na jego koniec, moja średnia wzrosła wręcz niewiarygodnie. Stałam się drugą najlepszą uczennicą w klasie (pierwszą do dziś jest moja koleżanka z ławki). Wszystko mi szło, jakoś łatwo, jakoś dostawałam same piątki i rzadko wpadała jakaś czwórka. Miałam tylko jedną trójkę - z historii więc nie było się o co martwić. I tak na koniec półrocza miałam tylko 3-4 czwórki wystawione. Na tym polu żyć nie umierać.

Tyłam, chudłam, tyłam, włosy mi wypadały, walczyłam z napadami, głodziłam się, bywało mi słabo, odwiedzałam lekarzy z powodu ręki, zabiegi, zabiegi i jeszcze raz zabiegi. Opuszczałam też jak najwięcej lekcji historii, ciągle spóźniały się autobusy. Jednak Pani nigdy nie złościła się o to na mnie, ponieważ byłam jedną z jej najlepszych uczennic.

Wszystko szło zgodnie z planem, matematyka, fizyka, obudził się we mnie absolutny geniusz. Pokazywałam wszystkim na każdym kroku, że potrafię i ile potrafię. Pod koniec, na wigilii szkolnej wszyscy podchodzili do mnie i wśród życzeń padało ''a, no i żebyś się tak uczyła dobrze dalej, bo wow!'' Jednak coś zbierało się wewnątrz mnie.

W sprawie Pana Magika dużo się wydarzyło. Oddałam mu sudoku, był pod wrażeniem, ba! Był wręcz zachwycony! Powiedział mi to sam, ''Jestem pod wrażeniem, nie spodziewałem się, że zrobisz wszystkie, zaimponowałaś mi!'' Po drodze były problemy z koleżanką z ławki i z jedną inną dziewczyną z klasy. Ciężko mi było znieść kiedy wpychały nosy w moje rozmowy z nim. Bolało mnie to. Przez jedną sytuację nawet płakałam długo. Czułam, że nic już nie będzie dobrze, że wszystko się spieprzyło i teraz będę się tylko męczyć. Na całe szczęście tak nie było. Dodatkowo, moje zmartwienie tym, że mi nie odpisał rozwiązało się. Już pierwszego dnia mi się z tego wytłumaczył, to było miłe z jego strony.

Jednak od listopada zaczęłam się czuć coraz gorzej, odkładałam obowiązki na później, ciężko mnie było wydrzeć z pokoju, wychodziłam tylko w ciemnościach, nienawidziłam siebie, swojego ciała, ludzi. Chciałam uciec i zniknąć. Ucierpiała na tym moja matematyka i fizyka. W ostateczności nie zaglądałam do książek od dwóch miesięcy. Upadłam kompletnie na dno. Nie mam siły wstać z łóżka, nie mam siły podnieść nawet ręki a co dopiero wstać do szkoły i się uczyć. Nie mam siły myśleć, czytać, pisać, liczyć, spać, nic. Chciałabym tylko umrzeć, bo wiem że dla mnie nie ma już nadziei.

W styczniu, po kłótniach, mama w końcu umówiła mnie na wizytę do psychoterapeutki. Nie wierzyła jednak, że tego potrzebuję, a co dopiero, że coś mi jest i trzeba to leczyć u psychiatry. Jednak, Pani odesłała mnie do psychiatry, żeby postawił diagnozę i przepisał leki, ponieważ jej to wygląda na depresję. Lekką, ale depresję. Nie wierzyłam im, że nie jest ze mną tak źle, Dziś wiem, że mieli rację, dopiero to co jest teraz można nazwać prawdziwą depresją. Czuję się okropnie, po raz kolejny mam zmieniane leki, zwiększane dawki, nie kontaktuję a moja matematyka leży. Nic nie potrafię zrozumieć, ciągle się mylę i wszystko mnie męczy.

Od początku marca mieszkam poza domem. Wyprowadziłam się, wynajęłam pokój. Nie mogłam tam już wytrzymać, powrót do domu na weekend jest dla mnie koszmarem. Wszystko wraca. A zbieg okoliczności, że w tym momencie Pan Magik mieszka blok dalej. Widział mnie raz, odkąd tu jestem. Miałam mieszkać na innej ulicy, ale okazało się, że Pani pomyliła sobie nazwy. Ta ulica od niedawna nazywa się XXX. Kiedyś nazywała się właśnie YYY. Ona podała starą nazwę. Dobrze mi się tu mieszka, mam widok na osiedle, okno, balkon, łóżko, narożnik, dwa stoliki, biurko, szafki.. Pełen luksus, pokój jest bardzo duży. Wychodzę kiedy chcę, robię co chcę. Mogę zapalić kiedy chcę, żyć nie umierać. Ostatnio palę trochę za dużo.

Te wszystkie zmiany w moim życiu ludzie wokół zaczęli zauważać. Najbardziej zainteresowało to Pana Magika. Ciągle mnie pyta co się stało, czemu tak się na lekcjach wyłączam... Ostatnio nawet podsłuchiwał trochę naszą rozmowę, a koleżanka zaczęła się śmiać i go upominać, co to ma być. On w tamtym momencie objął mnie w talii, przytulił do siebie i odpowiadając już mnie a nie jej powiedział ''Chciałem wiedzieć dlaczego mnie nie lubisz.'' Zatkało mnie. Odpowiedziałam mu, tłumacząc się, że to nie prawda a poza tym niczego takiego nie powiedziałam. Wtedy on zaczął wymieniać, że nie robię na lekcjach zadań, w ogóle się nie odzywam, wyłączam się na każdym kroku i opuściłam się. Zapytał po raz kolejny co się stało... Chyba chciałabym mu powiedzieć, ale nie potrafię..

To tyle na dziś, czuję się ogromnie śpiąca, ponieważ godzinę temu wzięłam leki i zaczynają już działać. Dobranoc :*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz